Numer: 10

10

Szanowni Państwo!

„Głupi się rodzimy i głupi umieramy” mówi stare przysłowie, które mój ojciec często przytaczał jako dowód na to, że choćbyśmy zjedli wszystkie rozumy i tak nie ogarniemy potęgi i potencjału tego świata. Banalne, prawda? Ale prawdziwe. Zawsze zastanawiałam się, dlaczego ta, jakby nie było, wyjątkowo pesymistyczna maksyma jest nieustannie przywoływana. Przecież już teraz turystycznie latamy na Księżyc, możemy (choć na szczęście tego nie robimy) sklonować człowieka, wytworzyć sztuczne ludzkie organy czy wybudować, a w zasadzie wydrukować dom za pomocą drukarki 3D. A jednak kiedy porzucimy próżność, kiedy niepewność zajrzy nam w oczy, wiemy, że nic nie wiemy. W ten sposób wracamy do punktu wyjścia, zataczając krąg i podobnie jak nasi pradziadowie próbujemy okiełznać strach przed nieszczęściami i nieuchronnością losu, sięgając po stare wierzenia i zabobony. Czyż nie siadamy przed podróżą, by ta przebiegła szczęśliwie? Czy nie zakładamy czerwonej bielizny w dniu matury, by los nam sprzyjał?

Unikamy czarnego kota, by nie kusić złego lub łapiemy się za guzik na widok kominiarza, licząc na pomyślność. W gruncie rzeczy choć tak bardzo różnimy się od naszych przodków, a cywilizacja pędzi jak szalona, atawistyczna potrzeba zaklinania rzeczywistości wciąż tkwi głęboko w nas, a przynajmniej w niektórych z nas. Dlatego tak chętnie czytamy o starych zwyczajach i przesądach, których w tym numerze, z racji opisywania cyklu życia człowieka, nie brakuje.

Beata Sabała-Zielińska
Redaktor Naczelna

 
Cena: 5,00 zł

Wybrane artykuły

Spis treści

Cykl życia człowieka

Obrzędy rodzinne związane są z poszczególnymi etapami życia człowieka. Niektóre, jak wesele, są wymyślone i wyreżyserowane w całości przez ludzi, inne jak narodziny czy śmierć uwarunkowane przez naturę i podyktowane koniecznością. Klasykiem opisującym dawną pienińską wieś pod kątem tych trzech niezwykle ważnych etapów życia oraz związanych z nimi obrzędów i rytuałów był etnograf i historyk Michał Marczak (1886-1945) z Grywałdu. Studiując opublikowane przez niego w okresie międzywojennym teksty, odnaleźć można informacje o zwyczajach, które dawno odeszły w niepamięć, ale i o tych, które przetrwały i kultywowane są w Pieninach w czasach współczesnych

Katarzyna Ceklarz

Góralskie wesele

Drzewiej to bywały wesela. Trwały kilka dni, a poprzedzały je zwyczaje zwane podłazami, swatami, namówinami. Pory weselisk były dwie, jedna to jesień, kiedy uporano się już z pracami w polu, podchowano świniaka, zgromadzono świeżą mąkę na kołacze i wszelkie dobra na posag. Drugą były zapusty - okres od święta Trzech Króli (6 stycznia) do Środy Popielcowej - czas zabawy, chłopski karnawał.

Barbara A. Węglarz

Ostatnia droga na tym łez padole

Śmierć, podobnie jak narodziny, to punkt graniczny, a obrzędy i rytuały z nią związane były niezwykle ważnym elementem ludzkiej egzystencji, gdyż pozwalały okiełznać lęk przed nieznanym. Ludzie w podeszłym wieku życzyli sobie „dobrej śmierci”, czyli spokojnego odejścia z tego świata, w domu rodzinnym, po uregulowaniu wszystkich spraw doczesnych, poprzedzonego sakramentem namaszczenia. Każda inna uważana była za nienaturalną i niosła za sobą nieprzewidywalne konsekwencje zarówno w stosunku do zmarłego, jak i jego otoczenia.

Katarzyna Ceklarz

Wisielce - cmentarz przeklętych pod Dzwonkówką

Opowieści o dziwnym, zapomnianym cmentarzu już wiele lat temu krążyły wśród doświadczonych przewodników górskich i starszych mieszkańców Krościenka i Szczawnicy. Dotyczyły one miejsca ukrytego gdzieś w głębi leśnej gęstwiny i położonego u zbiegu granic trzech miejscowości. Najbardziej niezwykłe było jednak to, iż chowano na nim ciała traktowane z pogardą i strachem, przywożone na starych rozpadających się wozach i rzucane w pośpiechu na przeklęty skrawek ziemi. Należały do ludzi, którzy według ówczesnych praw kościelnych i lokalnych tradycji skazali się na potępienie, popełniając jedno z najstraszniejszych przestępstw - własnoręcznie odebrali sobie życie.

Krzysztof Koper

Tatry nie są z kamienia - symboliczny cmentarz pod Osterwą

Nie ma tu grobowców. Jedynie kolorowe drewniane krzyże i tablice wmurowane w skały wśród kosodrzewiny przypominają o tych, którzy „stracili życie przez swą miłość do gór”. Każda tablica i każdy krzyż to osobna historia, osobne wyjątkowe życie i osobna górska śmierć.

Agnieszka Szymaszek

Jazda autobusem

Komu ciasno na tym najlepszym ze światów i potrzebuje choćby godziny wytchnienia, kto nie może opędzić się od niepowodzeń, bo starych nie ubywa, zaś nowe wciąż dają znać o sobie, chodząc (jak to zauważył poeta) nie parami, ale wilczymi stadami - niechaj wsiądzie w autobus ze Szczawnicy do Nowego Sącza.

Antoni Kroh

Kościół świętych Piotra i Pawła w Łapszach Wyżnych

Na Pogórzu Spiskim, w dolinie Łapszanki, przy drodze z Trybsza do Niedzicy rozciąga się wieś Łapsze Wyżne. Istniała już w XV wieku, a mieli ją założyć polscy mieszkańcy pobliskich Łapsz Niżnych. Jednak wkrótce osiedli tu pasterze wołoscy, którzy zbudowali we wsi cerkiew. Jak wiele okolicznych miejscowości, Łapsze Wyżne należały do właścicieli dóbr niedzickich, którzy zastawili je w roku 1670 Ioanellim (Giovanellim) de Toluano. W tym czasie prawosławna ludność wołoska opuściła miejscowość, na jej miejsce napłynęli katolicy.

Joanna Daranowska-Łukaszewska

Litmanowa

Niewielu turystów przybywających w Pieniny zna to miejsce, nawet w przewodnikach po Słowacji próżno szukać tej nazwy. A mieszkańcy pienińskich wsi? Są tacy - choć jest ich niewielu - którzy doskonale wiedzą, po co chodzi się do Litmanowej - albo na odpust, albo na grzyby.

Marek Majerczak

Adam i Jadwiga ze Stadnickich Czartoryscy - Opowieść fotograficzna

Adam i Jadwiga ze Stadnickich Czartoryscy należeli do ostatniego pokolenia urodzonego i wychowanego w realiach ziemiańskiego świata, z całą jego obyczajowością i specyfiką, ukształtowaną przez stulecia. Zamęt okresu II wojny światowej i pierwszych lat powojennych położył kres jego istnieniu. Nie oszczędził ani ludzi, ani domów. Ocalało to, co dawnym właścicielom udało sie wywieźć w kilku walizkach...

Barbara Caillot-Dubus
Marcin Brzeziński
www.ajczartoryscy.pl

Pieniny Spiskie

Na znikomą popularność tego rejonu wśród turystów wpływa jego ograniczona dostępność komunikacyjna i słabo rozwinięta sieć szlaków turystycznych. Jednak patrząc na tłum zalewający przez większą część roku resztę Pienin, odnoszę wrażenie że to bardzo dobrze, iż nikt tu nie zagląda. Pieniny Spiskie są miejscem dla ludzi niespieszących się, ceniących ciszę i spokój. Są też jedynym pasmem Pienin, gdzie naprawdę przydaje się mapa i umiejętność orientacji w terenie.

Maciej Szajowski

Pęknięta skała

Niedzicki zamek stoi na skale. Twarda opoka od wieków wspiera baszty i mury zamczyska. Jest jednak w tej opoce niewielka szczelina, pęknięcie, słabo widoczna rysa, która przez stulecia pogłębia się i poszerza. Mało tego, ciążąca nad zamkiem klątwa mówi, że kiedyś skała pęknie, rozsypie się w proch, a razem z nią runą zamkowe mury.

Urszula Janicka-Krzywda

Rykowisko jeleni

Nieświadomi i nieobyci z odgłosami godowymi jeleniowatych turyści myślą, że dochodzące z lasu przerażające ryki należą do potężnych, jakby nie było, niedźwiedzi, tyle że te drapieżniki nie ryczą. Za to jeleń, owszem. I to jak! Byk, czyli samiec, w czasie godów ryczy wyjątkowo spektakularnie - głośno i donośnie, w ten sposób chce bowiem odstraszyć konkurentów. Nic więc dziwnego, że budzące grozę dźwięki słyszy cała okolica, w tym nawet mało wrażliwi na odgłosy przyrody turyści, a nawet ci, dla których inna muzyka jest najważniejsza i po górach oraz lasach chodzą ze słuchawkami na uszach.

Paweł Skawiński
wieloletni dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego

Wierzba roślina niezwykła

Rodzaj wierzba (Salix) liczy na świecie ok. 350 gatunków. Większość rośnie na półkuli północnej (głównie Eurazja, Ameryka Północna), chociaż spotkać je można również w Ameryce Południowej lub Afryce. Są to drzewa, krzewy lub - zwłaszcza na dalekiej północy i w wysokich górach - niewielkie krzewinki o rozmiarach od 1 do 10 cm, jak np. wierzba polarna albo rosnąca w Tatrach wierzba zielna. Wierzby, jako rośliny dwupienne, wytwarzają kwiaty męskie i żeńskie na dwóch różnych osobnikach. Owadopylne kwiaty zebrane sąw charakterystyczne kotki. Owocem jest wielonasienna torebka.Drobne nasiona z kępką włosków rozsiewa wiatr. Ponieważ wierzby mają duże zdolności odrastania, łatwo rozmnażać je wegetatywnie i dlatego niektóre są uprawiane.

Prof. Ludwik Frey

Wokół Małych Pienin

Małe Pieniny, stanowiące wschodnią część pasma Pienin, ciągną się od przełomu Dunajca do miejscowości Jarabina na Słowacji. Niepowtarzalny krajobraz porozrywany wychodniami skał wapiennych zamknięty został na obszarze o długości 14 km. Unikatowa na skalę całych Karpat, a nawet Polski przyroda przyciąga i zniewala szczególnie jesienią, malowaną tysiącem barw.
Piękna, słoneczna jesień i towarzysząca jej silna inwersja termiczna jest idealnym czasem na dłuższe wypady rowerowe. Temperatury nie są już tak wysokie, pogoda jest stabilniejsza, więc warto pomyśleć o poznaniu tego pięknego zakątka z perspektywy rowerzysty. Dla średnio zaawansowanych miłośników dwóch kółek proponuję wycieczkę wokół małych Pienin. Widokowa, pełna ciekawych miejsc trasa rozpoczyna się i kończy w Szczawnicy. Pętla ma 50-60 km.

Tomasz Salamon

Danuta Szaflarska

Przyszła na świat w Kosarzyskach koło Piwnicznej, gdzie jej rodzice byli nauczycielami w miejscowej wiejskiej szkole. Jest góralką z krwi i kości, do dziś pięknie mówiącą gwarą „czarnych górali” (tym mianem określa się górali zamieszkujących Dolinę Popradu - od Rytra do Żegiestowa).
Rodzina ze strony ojca, który urodził się w Tymbarku, wywodziła się spod Tatr - z Chochołowa. Matka była córką Baltazarego Węgrzyńskiego - starosądeckiego zegarmistrza, sprawującego pieczę nad zegarem odmierzającym czas na wieży klasztoru ss. Klarysek.

Leszek Horwath

Chleb nasz powszedni

Co tyz mogło wyrosnąć na nasy jałowyj pienińskiej ziemi? Grule, zytko, jarzec, owiesek, len. Pszenicka to było zboze odświętne, i nie w kozdy chałupie. Młodzi dziś nie wierzom, jako nieroz bida była. Ale chlyb na stole - wselenijaki, nawet bidny - zawsze być musioł

Leszek Horwath

Jesienne carpe diem

Prawdopodobnie rzymski poeta Horacy nie był świadomy, że powiedzenie, którego użył w swoich Pieśniach, znajdzie kontekst turystyczny, i to w XXI wieku. Jesień w górach na szlaku może być piękna, ciepła, złocista i przyjazna. Niektórzy twierdzą, że o tej porze roku są one najpiękniejsze i takich górskich jesieni Wam życzę. Może się jednak okazać, że będzie mokro, ślisko, a nawet śnieżnie. Jedno jest pewne, dzień staje się krótszy, co oznacza, że trzeba szybciej kończyć wędrówki. To nie lipiec, gdy o godz. 21 wciąż jest ciepło i jasno. W październiku i listopadzie nasz deadline zejścia ze szlaków wybija o godzinie 16! O tej porze powinniśmy już delektować się ciepłą szarlotką w schronisku lub wracać samochodem do domu, marząc o wygodnym i suchym łóżku, zamiast w ciemnościach, na stromym i śliskim terenie szukać po omacku bezpiecznej drogi i tułać się po górskich bezdrożach. Jeśli planujemy kilkudniową wędrówkę, musimy mieć przygotowany przytulny namiot z ciepłym śpiworem.

Agnieszka Szymaszek

Pietrkowe śpasowanie

Piotr Gąsienica - człowiek o wielu obliczach. Dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Szczawnicy, powszechnie znany i ceniony gawędziarz ludowy. Jakby tego było mało - artysta plastyk, rzeźbiarz i snycerz, o którego prace biją się prywatni kolekcjonerzy z Polskii zagranicy. Pisarz, poeta, konferansjer. Od zawsze związany z Pieniami i Podhalem. Mieszka w Łącku, na ziemi sądeckiej, u białych górali, bo tak kazało... serce, a i historia rodu też.

Leszek Horwath

Aktualny numer

Dołącz do nas