Numer: 11

11

Szanowni Państwo!

Kiedyś o góralskiej muzyce myślałam: „Toż to nic innego jak klasyczne pitu-pitu”, i szczerze mówiąc, dziś też zdarza mi się powtórzyć tę krótką, acz nie do końca niesprawiedliwą recenzję. Dlaczego? Bo Bogiem a prawdą czasami jest to zwykłe rzępolenie. Proste nuty i nieskomplikowana harmonia nie zachwycą niewprawnego słuchacza, znawcy tematu twierdzą jednak, że właśnie w tej niczym niezmąconej prostocie tkwi cały urok góralskiej muzyki. W prostocie, która - uwaga, nie ma nic wspólnego z prostactwem. Góralska gama bowiem wywodzi się ze skali lidyjskiej, znanej już w antyku. Między innymi o tym piszą w tym numerze specjaliści, którzy tłumaczą, co z czego i dlaczego wynika, przekonując jednocześnie, że pienińskie melodie nie mają sobie równych. Opisując muzykę ludową, nie mogliśmy nie wspomnieć Oskara Kolberga, który jako pierwszy dostrzegł i opisał walory ludowych kompozycji, a że właśnie kończy się rok nazwany imieniem tego wielkiego etnografa, w hołdzie jemu i tutejszym artystom zdradzamy, co pienińskim góralom w duszy gra. Znajdziecie więc Państwo rozdziały o unikatowych dźwiękach szumiących na Trzech Koronach, o niepowtarzalnych melodiach pasterzy oraz o ich instrumentach, które jak się okazuje, nie do końca miały służyć muzyce. Są także teksty o lokalnych artystach, a że przed nami nastrojowe święta Bożego Narodzenia, opowiadamy o tym, jak kolęda zawitała w góry. Słowem, specjalnie dla Państwa w słowa ubraliśmy radość, smutek i liryzm zawarte w muzyce gór, tworząc tym samym swoiste libretto, które mam nadzieję, zachęci Państwa do osobistych poszukiwań pienińskich brzmień, oczywiście, tu na miejscu, w górach.


Beata Sabała-Zielińska
Redaktor Naczelna

 
Cena: 5,00 zł

Wybrane artykuły

Pienińska nuta / Pieniny tune

„Hej ani tak nie grajom w kościele organy,
Hej, jak se zaśpiywajom chopcy krościencany..”
Kto by pomyślał, że w tej krótkiej przyśpiewce kryje się kwintesencja siły, jaką posiada pienińska muzyka, wyjątkowa, niespotykana i niemająca sobie równych. Ale po kolei, zacznijmy od pytania, kto po raz pierwszy zainteresował się folklorem muzycznym górali pienińskich? Zapewne nikogo nie zdziwi fakt, że pierwszym jej odkrywcą był Oskar Kolberg (1814-1890). Zdołał on udokumentować w terenie niespełna sześćdziesiąt melodii ze Szczawnicy i Krościenka.

“Hey, won’t the organ in the church play,
Hey, how the Krościenko boys can sing...”
Who would think that this short verse contains the quintessence of the power vested in Pieniny music: exceptional, unique, and unmatched. Let’s however start at the beginning - who was the first to take nterest in the music folklore of the Pieniny Highlanders? Perhaps no one in Poland would be surprised to learn that this was Oskar Kolberg (1814-1890). In his field study the antiquarian managed to document fewer than 60 melodies from Szczawnica and Krościenko.


dr Justyna Cząstka-Kłapyta

Swojskość ukryta w śpiewie / Local identity hidden in song.

O unikatowej kulturze muzycznej górali pienińskich.

The unique musical culture of the Pieniny Highlanders

dr Justyna Cząstka-Kłapyta

Flora pienińska w pieśniach i przyśpiewkach szczawnickich / The Pieniny Flora in Szczawnica songs an

Z początkiem 2014 r. krakowskie wydawnictwo Astraia sprawiło niespodziankę wszystkim miłośnikom szeroko pojętej kultury górali szczawnickich, a zapewne także mieszkańcom miasta i gminy Szczawnica, wydając w formie książkowej „Pienińskie nuty - zbiór pieśni szczawnickich”. Zostały one zebrane i spisane, a częściowo napisane przez zmarłego przed blisko 30 laty znawcę pienińskiej góralszczyzny, zasłużonego twórcę i artystę Michała Słowika-Dzwona. W książce znalazły się 1602 pieśni, piosenki i przyśpiewki. Okazało się, że ich teksty mogą być interesujące nie tylko dla badacza i miłośnika folkloru, ale także dla botanika, gdyż znajdzie on tutaj swoiste „wstawki florystyczne” w postaci nazw niemałej liczby różnych roślin. W związku z tym pojawiają się pytania: jak bogaty jest świat roślin w prezentowanych utworach? Jakie to są gatunki i/lub rodzaje? Które z nich rosną w Pieninach na stanowiskach naturalnych, które są uprawiane na polach lub w ogródkach, czy przeważają drzewa i krzewy, czy może rośliny zielne, a także które są wzmiankowane najczęściej, które rzadziej, a które tylko sporadycznie.

Early in 2014, Astraia, a Kraków-based publishing house, had a surprise in store for all lovers of what can be broadly called the culture of the Szczawnica Highlanders, and perhaps also the people of Szczawnica town and commune, when it published a book entitled Pienińskie nuty - zbiór pieśni szczawnickich (literally: Notes of the Pieniny - a collection of Szczawnica songs). They were collected, written down, and partially authored by an expert in Pieniny Highland culture, the recognised artist Michał Słowik-Dzwon, who died nearly 30 years ago. The book contains 1602 songs, couplets, and rhymes.Their lyrics proved interesting not only for the lover or researcher of folklore, but also for the botanist, as they feature peculiar “floristic intrusions”, that is, the names of a not insignificant number of different plants. This raises the question: how rich is the world of plants that is presented in the work? What species and/or types do they belong to? Which of them grow in the natural vegetation of the Pieniny and which are cultivated in fields or gardens. Are the trees and shrubs dominant, or perhaps it is the herbs that are most often mentioned; which plants are cited the least, and which plants are cited the least, and which only occasionally.
only occasionally.

Prof. Ludwik Frey

Haledroka opowieść późnojesienna / Haledrok late automn tale.

Właśnie wróciłem ze Szczawnicy. Podczas tegorocznego styczniowego pobytu przechodziłem na Samorodach koło drewnianej chaty Haledroków. Dzisiaj nikt już w tym domu nie mieszka. To w tej chacie trzynaście lat temu Jan Malinowski raczył mnie opowieściami o dawnym muzykanckim życiu. Jestem muzykiem, więc odwiedzałem go kilkakrotnie. Witał mnie, a potem wraz z żoną siadał na wielkim łożu. Na ścianach wisiały święte obrazy i wzorzyste dywany. Za oknem panowała ciemnica, lecz wiedziałem, że kiedy jest jasno, przez okno widać domy na drugim brzegu potoku i daleki grzbiet Jarmuty. Opowieść przetykana była śpiewami, lecz kiedy się żegnaliśmy, jakby śpiewania jeszcze było mało, Malinowscy wstawali i śpiewali ostatnią już pieśń, by potem przez jakiś czas stać w drzwiach i odprowadzać gościa wzrokiem.

I have just returned from Szczawnica. In January, during this year’s stay, I passed by the wooden cottage of the Haledraks in Samorody. A house no longer lived in. It is the very cottage where 13 years ago Jan Malinowski treated me to tales about the ancient life of musicians. I am a musician too, so I visited him repeatedly. He would welcome me and sit with his wife on a huge bed. The walls were lined with holy icons and colourful carpets. It was dark outside yet I knew that when the day was bright, you could see the houses on the other side of the stream and the distant ridge of Mt Jarmuta. The tale was interwoven with songs, yet when we were saying our farewells, as if there were not enough singing, the Malinowskis would get up and sing the last song, tarry for a while time in the doorway, and follow the visitor with their eyes.

Maciej Rychły

Zbigniew Przychodzki - Kto gro i śpiwo, to jest dobry człowiek / Zbigniew Przychodzki - He who plays

Muzyka dla mnie jest syćkim, jo muzyce się oddaję, czuję ją, wiem, że żyję. Gdy mam smutne dni, gdy się nic nie darzy, biorę skrzypki, moje októwki, i se grywom i jakosi mi ulży, inaczej się czuję, wraca życie - powiedział Zbigniew Przychodzki zaraz na początku rozmowy, nawet na dyskretnie włączony dyktafon nie zwracał uwagi, po prostu mówił. Chciał to powiedzieć.
Najlepiej mu się gra, jak zamyka się w swoim pokoju, wtedy w ciszy czuje muzykę, otwiera się na nią i gasi smutki dnia...

“Music is everything to me, I give myself to music, I feel it, and I know I’m alive. When sad days come, when nothing is going right, I’m taking my hollowed fiddle - my októwka, and I play, and somehow it gets easier. I feel differently, my life’s returning”, Zbigniew Przychodzki opened our conversation paying no heed even to the discreetly switched on recorder. He simply spoke. He wanted to say it. He finds playing easiest once he has locked himself in his room. Then, in silence, he feels music, opens to it, and uses it to quench the sorrows of the day...

Ryszard M. Remiszewski

Muzyka pasterzy /The music of the shepherds.

Zabacono oktawka za krokwiom schowano,
Siedzi tam przez sto roków przez dziadka strugano (...)
Groły wyście oktawki na muzykaf groły,
Niejednej tonecnicy w głowie zawracoły.
Niesłyście radość ludziom, kojarzyły pary,
Smycek śmigoł po strunaf jak groł dziadek stary.
S. Czepiel, „Oktawka dziadkowo”, Krościenko 2008.

“Oh, the forgotten fiddle hidden away behind a rafter,
Stuck there for 100 years, fashion by grandfather (...)
You played at weddings, fiddle, play you did,
You turned the head of many a dancing girl.
You brought joy to people, matched pairs together,
In the end the bow raced on the strings when the old man played.”
S. Czepiel, Oktawka dziadkowo, Krościenko 2008.

Katarzyna Ceklarz

Jasiek Kubik.

Jasiek Kubik jest, można powiedzieć twarzą Krościenka. Wszyscy go tu znają. Sympatyczny, zawsze uśmiechnięty, często przechadzający się nad Dunajcem ze swym skromnym stadkiem owiec i dwiema kozami. Turyści go lubią, robią zdjęcia, bo i kapelusz ma i ciupagę i psa o imieniu Baca, potężne ale łagodne psisko. Człowiek wszechstronny, zakochany w folklorze i kulturze Pienin. Jeden z ostatnich takich górali...

You can say that Jasiek Kubik is the face of Krościenko. Everyone knows him here. Friendly, always smiling, he frequently walks by the Dunajec with his modest flock of sheep and two goats. Tourists like him, and take photos of him, because he’s got the right hat, also the hatchet, and a dog named Baca: a big, but gentle giant. A jack of all trades, in love with the folklore and culture of the Pieniny. One of the last Highlanders like that...

Maciej Szajowski

Stworzyć skrzypce / To create a violin.

Skrzypce to instrument z duszą. Proces ich powstawania zaczyna się w lesie, ale długo trzeba szukać, by znaleźć odpowiedni kawałek drewna. Do budowy instrumentów nadają się wyłącznie jawor i świerk. - Z twardego jawora powstanie płyta spodnia i boki, z miękkiego smreka - płyta wierzchnia skrzypiec - wyjaśnia Jan Bator, lutnik z Mizernej.

The violin is an instrument vested with a soul. The process of making one starts in the forest, you
need to search for a long time to find a suitable piece of wood. Only sycamore and spruce can be used to make an instrument. “The hard sycamore provides the bottom and the sides, and the soft spruce - the top of the violin”, explains Jan Bator, a violin-maker from Mizerna.

Agnieszka Szymaszek

Hej kolęda, kolęda! / Carolling, merry carolling!

Kolędowanie to czas niezwykły. Gdy w wyziębionym, uśpionym kościółku, przy przygaszonych światłach w tę jedną, niepowtarzalną noc huknie o północy „Bóg się rodzi, moc truchleje”, świat na moment się zatrzymuje. W zadumie, w radości i w poczuciu szczególnej więzi z bliskimi, a także z tymi, którzy już odeszli, bo według wierzeń w okresie świąt zmarli bez przeszkód mogą odwiedzać swoje rodziny. Kolędowanie to czas refleksji i odnowy duchowej. Element odnawiania siebie i poniekąd świata (Kosmosu) oraz związku ze zmarłymi ma swoje źródło w czasach przedchrześcijańskich. Od zawsze ten okres był czasem świętym, w którym doświadcza się boskiego udziału w ludzkim istnieniu.

Carolling is an extraordinary time. Whenever a chilly, sleepy church with the lights dimmed resounds with the full power of Bóg się rodzi, moc truchleje / God is Born, Powers Quake in the middle of this one and only night, the world halts for a moment in reflection, joy, and a sense of special community with our loved ones - including those who have passed away. Because
tradition has it that the departed may visit their families unhindered at Christmas. Carolling is a time of reflection and spiritual renewal. The element of renewing yourself - and to a degree of the world (Universe) - and the community with the dead finds its source in pre-Christian times. That time of year, when divine participation is experienced in human existence, has always been holy since time immemorial.

dr Justyna Cząstka-Kłapyta

Wyśpiewać, wytańczyć Pieniny / To sing and dance the Pieniny.

Rozmowa z Ewą Zachwieją, założycielką, opiekunką i kierownikiem artystycznym Zespołu Pieśni i Tańca „Juhasy”, istniejącego w Szczawnicy od 27 lat. W jego działalność zaangażowany był zmarły w tym roku Stanisław Zachwieja, mąż pani Ewy, redaktor naczelny czasopisma „Polski Region. Pieniny”.

An interview with Ewa Zachwieja, founder, manager, and artistic director of Juhasy Song and Dance Band which has operated in Szczawnica for 27 years. Ewa’s husband, Stanisław Zachwieja, who died earlier this year, was former editor-in-chief of the Polski Region Pieniny magazine and was also involved in its work.

Agnieszka Szymaszek

Kacwin. Koci zakątek/ Kacwin. Cats corner.

Nasza droga widna i szeroka - prowadzi przez wielkie pola, zamknięte łagodnymi wzgórzami, porosłymi lasem Na południu piętrzą się coraz wyżej zielone stoki i grzbiety słowackiej Frankovej Góry, a dalej, na horyzoncie - Spiskiej Magury. Z daleka dostrzegamy kępę wsi, z kościelną wieżą pośrodku. (...) Kacwin należy do najładniejszych wsi, jakie spotkaliśmy na szlaku naszej wędrówki.
Hanna Pieńkowska, Tadeusz Staich - „Drogami skalnej ziemi” 1956.

Our road, wide and bright, leads across wide open fields enclosed with gentle forested hills. Rising ever higher in the south are the green slopes and ridges of the Slovak Frankovská Hora, and further, closer to the horizon, of the Spiš Magura. In the distance, we notice a cluster of hamlets with a church tower in their midst (...) Kacwin belongs to the most beautiful villages we’ve encountered on our trail.
Hanna Pieńkowska, Tadeusz Staich - „Drogami skalnej ziemi” 1956.

Marek Majerczak

Kościół Wszystkich Świętych w Kacwinie / The Church of All Saints in Kacwin.

Najdawniejsza wzmianka o Kacwinie pochodzi z roku 1320, kiedy to Kokosz Berzeviczy sprzedał rozległą, osiemdziesięcioczterołanową wieś swemu bratu Janowi. Z rąk Berzeviczych przechodziła potem kolejno we władanie rodów węgierskich, Horvathów i Salamonów, by ostatecznie znaleźć się w granicach państwa polskiego. Wieś rozciągnięta wzdłuż potoku Kacwinianka leży w szerokiej dolinie, skąd rozpościerają się piękne widoki na Tatry i Trzy Korony. Kościół istniał tu zapewne już w XIV w. Kiedy w Kacwinie ustanowiono parafię, nie wiadomo, niektórzy badacze przyjmują, że być może już w tym stuleciu powstały zaczątki budowli murowanej, co mogłoby wskazywać na XIV-wieczną metrykę parafii, bo w średniowieczu istniał na Spiszu zwyczaj wznoszenia murowanych kościołów dla nowych parafii.

Kacwin, one of the oldest sites in Zamagurze Spiskie, derives its name from the German Katzwinkel, i.e. “cats’ corner”. The earliest mention of Kacwin dates back to 1320 when Koko Berzeviczy sold the vast village spread over 80 manses to his brother Jan. From the hands of the Berzeviczy family, it went later into those of successive Hungarian magnates - Horvaths and Salamons, so as to finally find itself in the territory of the Polish state. Stretching along the Kacwinianka stream, the village lies in its broad valley, and commands beautiful views of the Tatras and Mt Trzy Korony. Kacwin must have already had its church erected in the 14th century when it was established as a parish, yet this remains unknown. Some researchers believe that the masonry structure might have originated in that century. This could be suggested by the 14th-century pedigree of the parish as there was a mediaeval custom in Spisz to build solid churches for new parishes.

Joanna Daranowska-Łukaszewska

Ze Szlachtowej na Przehybę / From Szlachtowa to Przehyba.

Widziane piękno jest ukojeniem i nagrodą za trud. Wśród smreków obarczonych okiścią tają się polanki migocące milionem pokruszonych gwiazd. Spływają cienie, aby zasłonić czy zagasić te światła, ale one same się jarzą. Gdy powiew, nie wiedzieć kiedy, i z czego zrodzony, uniesie kurzawę rozpylonego słońca, wtedy palą się wierzchołki jak stosy.
Jan Wiktor, Pieniny i ziemia sądecka, Wyd. Literackie, Kraków, 1956.

The beauty you see instils peace and rewards us for the hardships we endure. Hidden away among the spruce trees laden with caps of snow are clearings twinkling with billions of crushed stars. Shadows may descend to obscure or drown them, yet they have their own glow. If a gust, born perhaps from nowhere, raises a spree of sprayed sun, then the treetops burn like pyres.
Jan Wiktor, Pieniny i ziemia sądecka, Wyd. Literackie, Kraków, 1956.

Maciej Szajowski

Koń najlepszym przyjacielem górala / The horse a Highlander’s best friend.

„Koń, jaki jest, każdy widzi” - można było przeczytać w pierwszej polskiej encyklopedii powszechnej Benedykta Chmielowskiego i przez całe lata, a w zasadzie można zaryzykować stwierdzenie, że nawet do dziś, wielu osobom ta definicja całkowicie wystarczała. Ale nie koniarzom i nie góralom, którzy mówią wprost: „Konie to my kochomy bardziej niż nasze baby”.

“A horse, what it is, everyone sees” reads the first Polish popular encyclopaedia by Benedykt
Chmielowski, and for many long years you could venture a statement that many would find this definition absolutely sufficient even to this day. But not to horse lovers and not to Highlanders who straightforwardly claim “we love horses more than our women”.

Beata Sabała-Zielińska

Sikora bogatka / The great tit.

Mała, niepozorna a jednak, z góralskim charakterem. Nie straszna jej zima, nie straszny jej mróz. Kiedy pokocha jakiś zakątek - zostaje w nim niezależnie od pogody, dlatego i my, niezależnie od pogody, a przede wszystkim zimą, kochajmy sikorki. Za garść ziarna, skrawek słoniny i czułą opiekę, szczerze nam się odwdzięczą. Z przyjemnością i gorliwie wyczyszczą nasz ogródek i sad z nieproszonych gości. Dlatego, szykujmy karmniki.

Little and unassuming, yet a Highlander at heart, the blue tit fears neither winter nor frost. Once it comes to love a place, it is going to stay there, never mind the weather. That’s why we too should love blue tits, whatever the weather. Especially in winter. For a handful of seeds, a bit of bacon rind and loving care, the bird will eagerly pay us back, and carefully remove the uninvited guests from our garden. Let’s get the feeders ready!

Emilia Grzędzicka

Baran po szczawnicku / Mutton the Szczawnica way.

Umiejętność pieczenia takiego barana to wielka tajemnica. Prawie od pół wieku to rodowy klejnot Zachwiejów, wołanych „Bulisiami”. Według niezmienionej receptury pieką go Wiktor - w Rabce, oraz Ewa i Agnieszka w Szczawnicy. Łukasz też potrafi, choć najczęściej spotkać go można jako pomocnika Agnieszki. Mama - Janina, ogranicza się już tylko do doradzania i doglądania.

The skill of roasting such mutton is a great secret. For nearly five decades it has been the jewel in the crown of the Zachwiejas nicknamed Bulisie. It is roasted using the original recipe by Wiktor, in Rabka, and by Ewa and Agnieszka, in Szczawnica. Łukasz knows how to do it too, although he can usually be seen helping Agnieszka. Mother Janina hardly ever goes beyond advising.

Leszek Horwath

Zimowa tabula rasa / Wintry tabula rasa.

Zimą, pod śniegiem, giną ścieżki, szlaki, znaki. Po świeżym opadzie, szczególnie w lesie lub na dużych polanach, nasza górska trasa to istna tabula rasa, czyli biała karta. Jeśli chcemy nią bezpiecznie wrócić do domu, musimy umieć z niej czytać.

In winter, paths, trails, and signs disappear under the snow. Your route through the mountains after a fresh snowfall becomes a true tabula rasa, that is a blank card, especially if it leads into a forest or across a large clearing. If you want to return home, you need to be able to read this mystery.

Agnieszka Szymaszek

Śpasowanie Jaśka Plewy / Wit of Jasiek Plewa.

Gwarą mawiał o sobie... „Nie lubiym cygaństwa, polityki i głupoty. Reśte trawie. Kochom moje
dzietcyska, mojom babe i moje góry. Reśte toleruję”.
Henryk Cyganik przeżył 59 lat, zmarł w Krakowie 23 lutego 2005 r., przed dziesięciu laty. Ponieważ wiem, że nie lubił łzawych wspominków, przeto spisuję mozolnie śpasowanie Jaśka Plewy z nagrań dokonanych w 2000 r. Ich publikację poprzedzę jednak krótkim wyjaśnieniem gawędziarskiego pseudonimu Henryka...

He used to speak about himself in dialect: “I don’t like cheating, politics, and stupidity. I can stomach the rest. I love my kids, my woman, and my mountains. I tolerate the rest.”
Henryk Cyganik died in Kraków 10 years ago, on 23rd February 2005, at the age of 59. As I know that Henryk hated tearful recollections, I am toiling to write down the witty expressions of Jasiek Plewa from the recordings made in 2000. Let me, however, precede their publication with a short explanation (in beautiful Highlander dialect - translator’s note) of the origin of Henryk’s storytelling pen-name...

Leszek Horwath

Aktualny numer

Dołącz do nas